
Szacuje się, że 70% utraty zębów u osób dorosłych spowodowane jest przez zapalenie przyzębia, a nie – jak mogłoby się wydawać próchnicę. To właśnie postępująca degeneracja tkanek otaczających sprawia, że przedwczesna utrata zębów dotyka wciąż zbyt wiele osób. Istnieją czynniki predysponujące do pojawienia się choroby, niezależne od nas (częściej chorują mężczyźni, osoby starsze czy chorujące np. na cukrzycę). Jednak dominującą rolę w etiologii choroby ma płytka nazębna. Co to oznacza?
Że w większości przypadków zapalenie dziąseł, następnie przyzębia, a następnie utrata zębów pojawia się niemalże na życzenie samego pacjenta!
Dziś dysponujemy orężem do walki z płytką nazębną – szczoteczki, nici, wybarwiacze i szereg innych rozwiązań.
A czy zastanawialiście się kiedyś, jak żyły pokolenia przed nami?
No bo przecież jakoś żyli, a płytka nazębna towarzyszy ludziom od zawsze… No właśnie …
Przez bardzo długi czas ludzie mieli jedynie cień podejrzeń, że w jamie ustnej czają się niewidzialni wrogowie (w Oświeceniu opisywano wręcz „zębowe robaki”), ale wiedza ta była intuicyjna i poparta raczej odczuciem (dosłownym! – w czasach historycznych ludziom często niewyobrażalnie śmierdziało z ust….) niż naukowymi dowodami.

Próbowano rożnych sposobów np. płukania ust moczem (obrzydliwe, ale mieli w tym trochę racji – antyseptyczne właściwości mocznika wykorzystujemy do dziś – spójrzcie na skład np. pasty Ajona).
Używano też czegoś na kształt wykałaczek, ale raczej tylko wtedy, gdy coś utknęło pomiędzy zębami lub w celach towarzyskich, musicie bowiem wiedzieć, że w pewnych czasach i kulturach trzymanie w zębach wykałaczki (najlepiej super-ozdobnej, ze złota czy innego ekstra materiału), było modne i służyło jedynie łechtaniu próżności właściciela, a nie czyszczeniu zębów.

Wciąż bardzo chętnie jednak przepłukiwano jamę ustną (to chyba zostało do dziś?). Ważnym wydarzeniem historycznym jest opatentowanie formuły płynu Listerine w 1879 roku. Nazwa płynu wymyślona została na cześć Josepha Listera, człowieka, który przeprowadził pierwszą operację w jałowych warunkach (a nikt wtedy nie wierzył w bakterie!), a tym samym znacznie zmniejszył powszechną wówczas w szpitalach śmiertelność (panował pogląd, że„żołnierz na polu bitwy pod Waterloo ma większe szanse na przeżycie niż człowiek, który idzie do szpitala” – i była to prawda). Sam płyn Listerine początkowo wykorzystywano bardzo szeroko, w tym do odkażania ran, a nawet do czyszczenia podłóg i jako lekarstwo na rzeżączkę..

Istnieją liczne dowody, że w pradawnych czasach próbowano jednak „zeskrobywania” zanieczyszczeń z zębów używając gałązek, piór ptaków, żywicy czy kolców jeżozwierza. Wykopaliska pokazują też, że w różnych kulturach projektowano różne przyrządy przeznaczone do tego specyficznego szczotkowania. Na wchodzie, w kulturze arabskiej, już setki lat temu popularnym narzędziem był miswak (siwak) z gałązek lub korzeni roślin wykazujących działanie antyseptyczne. Poszukajcie w Internecie – do dziś możecie go kupić jako narzędzie do szczotkowania!
Chińczycy używali natomiast w tym celu świńskiej szczeciny. Dziś pomyślicie „fuj!”, ale w ówczesnych czasach były to milowe kroki.
To właśnie Chińczykom zawdzięczamy wynalezienie szczoteczki do zębów, a jako oficjalną datę ich pojawienia się, podaje się XV wiek.

Minęło jednak sporo czasu nim szczoteczki na dobre zagościły w domach naszych przodków. Dopiero w 1938 roku opracowano włókno nylonowe, a sama produkcja stała na tyle tania, że produkt stał się powszechny. Do tego czasu, jeśli już ktoś miał szczoteczkę, to często była ona wspólna dla całej rodziny, a nawet (o zgrozo!) akademika…

Co ciekawe, już w 1819 roku Levi Spear Parmly, amerykański dentysta udowadniał, że szczeliny zębowe należy czyścić woskowaną jedwabną nicią, nie zważając na krwawienie dziąseł, bo dzięki temu czyszczeniu ustanie. Patent na wytwarzanie i handel nicią zdobyła jako pierwsza firma Johnson&Johnson dopiero w 1898 roku, były to wówczas nici jedwabne (jak szwy chirurgiczne) i tak naprawdę mało kto jej używał. Sytuacja zmieniła się, gdy podczas wojny lekarz Charles Bass (tak! To ten od metody szczotkowania!) opracował wykorzystanie nici nylonowej. W latach 70 dwudziestego wieku, nić stała się częścią codziennej higieny jamy ustnej w Kanadzie i USA (a w Polsce walczymy o to do dziś…).
Świat idzie naprzód, stomatologia zachwyca się aktualnie cyfryzacją i postępem technologicznym, mamy coraz doskonalsze materiały i narzędzia, ale walczymy wciąż z tym samym, z czym mierzyli się nasi pradawni przodkowie…. Z biofilmem…
Widzicie więc, że gdyby współczesną higienistkę przenieść w odległe czasy, z jej wiedzą i przyrządami, szybko zdobyłaby status prawdziwej czarodziejki.
Ale czy przypadkiem – dziś też nie czujecie się tak, kiedy przekazujecie pacjentowi swoją wiedzę, a on wraca do Was ZDROWSZY? ?
Bibliografia:
chw.org/medical-care/dental-care/dental-and-oral-health/periodontal-disease
Choroby przyzębia, M. Jóźwik Z. Kopański, Wydział Nauk o Zdrowiu CM UJ, Journal of Clinical Healthcare 1 (2014)
The history of oral hygiene products: how far have we come in 6000 years?, S.L. Fischman, Periodontology 2000, Vol. 15, 1997, 7-14
en.wikipedia.org
Lindsey Fitzharris; Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera
Źródła zdjęć
- Shop-dent.pl
- Wikipedia.org
- Domowystomatolog.pl
- Wired.com
- Printertest.pl
2 comments
To właśnie dzięki higienistką i ich instruktażowi higieny jesteśmy w stanie bardziej świadomie zadbać o swoje zęby a i przekazać te wiedzę dalej naszym dzieciom tak więc dzięki za uświadamianie nas w tej ważnej kwesti zdrowia! ?♀️☺️????
Świetny artykuł ? Jak dobrze ze tamte czasy minęły bo wspólna szczoteczka z całym akademikiem przerasta…. ?